BLACK FRIDAY? W TYM ROKU MÓWIMY NIE!
Bo w marketingu największym power-move’em jest czasem po prostu… odmówić. Tak, dobrze przeczytałeś — nie każda marka musi wpaść w wir szalonych przecen i zakupowego szału. W czasach, gdy wszyscy wrzucają rabaty na potęgę, powiedzenie „nie” staje się prawdziwą strategią. Odwaga, by iść pod prąd, może być twoim największym atutem
Co roku to samo: festiwal promocji i zakupowego szaleństwa?
Koniec listopada to coroczny festiwal czerwonych banerów, zniżek -50% i magicznych haseł TYLKO DZISIAJ! Black Friday stał się symbolem sprzedażowego szału, w którym marki ścigają się o uwagę konsumenta — często kosztem jakości, autentyczności i strategii.
Ale spójrzmy prawdzie w oczy i zastanówmy się czy naprawdę wszyscy muszą się w to bawić? Black Friday to nie strategia. To reakcja. Przez kilka dni cały internet zalewa fala rabatów. Konsumenci klikają „dodaj do koszyka”, często z impulsu, nie z potrzeby. A później…? Po dostawie emocje opadają. Marki, które wczoraj krzyczały o promocjach znikają z pola widzenia. Dla klientów to jednorazowy zakup. Nam zależy żeby zbudować relację z klientem. Tak żeby konsument chciał do nas wrócić
Czerwone banery, -50%, „tylko dziś” i miliony kliknięć. Black Friday to mega hałas, gdzie wszyscy walczą o uwagę klientów często kosztem jakości i autentyczności. Przecież w jeden dzień nie da się wyprzedać całego magazynu!
Sprytne marki grają długoterminowo
Zamiast wpadać w wir -20%, -30% czy -50%, pomyśl o tym inaczej. Sprzedaż zaczyna się dużo wcześniej – miesiące przed Black Friday. To czas, by zbudować więź, pokazać wartości i przygotować grunt pod lojalność. Emocje i doświadczenia zakupowe są dziś ważniejsze niż kiedykolwiek — one zostają na długo. Niech klient kojarzy twoją markę z czymś więcej niż tylko promocją.
Sprzedajemy nie tylko produkt, ale też emocje z nim związane. Doświadczenia podczas i w trakcie zakupu. To wtedy buduje się historię, ton komunikacji i zaufanie, które sprawiają, że klient wraca nawet bez kodu rabatowego.
Dobrze opowiedziana historia i konsekwentny branding potrafią dać więcej niż jakakolwiek jednorazowa promocja.
Nie zrozum nas źle. Promocje mają sens. Mogą być punktem zapalnym. Pierwszym kontaktem klienta z marką. Przyciągającą oko reklamą w socialach. Ale jeśli jedynym powodem, dla którego klient ma o Tobie pamiętać, jest -30%, to masz problem. Przecież klient nie jedną promocję już widział w internecie.
Duży, czerwony napis „-30%” dziś już nie działa, bo stał się to standardem. Dlatego warto postawić na spójną komunikację, ciekawą opowieść i wartości, które wywołują emocje. To właśnie one przyciągają i zatrzymują klientów na dłużej. Zniżka może być zapalnikiem relacji, ale nie powinna stanowić Twojej jedynej strategii biznesowej, bo to i tak nie wypali.
Odwaga, by iść pod prąd
W świecie, gdzie wszyscy krzyczą o rabatach, cisza może być najgłośniejszym komunikatem. Marki, które potrafią zrezygnować z Black Friday, często zyskują coś znacznie cenniejszego szacunek i uwagę. Bo autentyczność nie potrzebuje przecen.
Black Friday bez Black Friday? To dopiero strategia. Być może największą odwagą w marketingu jest nie robić promocji wtedy, gdy robią je wszyscy. Ale największym błędem jest robić je… tak samo jak wszyscy. Postaw na wartości, mocną historię i spójność. Dzięki temu rabaty nie są potrzebne, by zostać zapamiętanym. Prawdziwa siła marki tkwi w konsekwencji i autentyczności, nie w chwilowych obniżkach. To długofalowa gra, która się opłaca.
Pomyśl czy promocje na pewno są dla Ciebie. Może branża, w której działasz jest na tyle niszowa, że wcale nie musisz obniżać can żeby kogoś do siebie zachęcić? Nie każda marka musi brać udział w Black Friday. Strategia wygrywa z impulsem. Lojalność klienta buduje się przez emocje, nie rabaty. Odwaga to też forma marketingu.
A jak Ty planujesz podejść do Black Friday 2025? Znowu -50%, czy może… własna droga?
Wejdź na naszego Facebooka i dowiedz się jak zaplanować naprawdę dobrą strategię marketingową na Black Friday
